wtorek, 12 lutego 2013

Coś tam zrobiłam...

Niedługo minie miesiąc od ostatniego wpisu. Zrobiłam parę rzeczy ale z publikacją wolałam poczekać na ich ukończenie. Po pierwsze mój Mąż doczekał się swetra. Niby nic takiego, prosty, zwykły sweter. Cała tajemnica polega na tym, że robiłam go 5 lub 6 lat! To znaczy dawno temu kiedy mój Mąż nie był jeszcze moim małżonkiem zażyczył sobie abym wykonała mu sweterek. Wybraliśmy fason, zamówiłam włóczkę, potem wydziobałam pół przodu i utknęłam... na wiele lat. I jeśli tylko brałam się za jakąkolwiek inną robótkę Mężuś robił mi wyrzuty, że on już tyle czeka... A że cierpliwość ma swoje granice to postanowiłam, że muszę go skończyć, bo inaczej nie będę miała życia :) I oto jest:

Jest zupełnie prosty, z rękawami wrabianymi na prosto, z resztą trochę za szerokimi. Ale co najważniejsze - zadowolenie M. bezcenne :) Za to ja ma dużą frajdę, bo po raz pierwszy zrobiłam wysoki kołnierz na zamek. I nawet mi wyszedł:

  
Poza tym wyszyłam jeszcze dwie metryczki.
Dla Hani:




I dla Aleksa:



Dziś dostałam zamówienie na jeszcze jedną. W międzyczasie muszę podgonić krzyżyki w salowych krasnoludkach. 
Pozdrawiam!

1 komentarz: